Post by Piotr Sz.Post by Henry(k)Przesadzasz. Jak dobrze naświetlisz to różnice będą małe i możliwe do
skompensowania gradacjami
Mozliwe, ze dla Ciebie takie podejscie to przesada. :-)
Wiem jednak, ze jesli czegos nie ma na negatywie, to zadna gradacja,
doswietlanie czy wyslanianie tego nie skompensuje. Bedzie albo biala, albo
czarna plama. Tak na marginesie.
Owszem - dlatego dobrze jest przed obróbką wyjątkowo istotnych
błon, sprawdzić wywoływacz, niezależnie czy jest nowy, czy
przeterminowany (nawet wywoływaczom w terminie ważności
zdarzają się usterki np. pod postacią braku jakiegoś
istotnego składnika).
Post by Piotr Sz.Druga sprawa, to po co mam wprowadzac jakas dodatkowa niewiadama do procesu
pod postacia pytania: "Jak tym razem zadziala moj zestarzaly wywolywacz?".
Naprawde trudno mi znalezc sens w takim podejsciu, tym bardziej ze
wywolywacz nie jest jakas kolosalna inwestycja. To wrecz marginalna sprawa.
Pomijam juz cos takiego jak bezcenny czas zainwestowany w caly proces.
Wyznajesz dość sensowne podejście podręcznikowe - rzeczywiście ono
się w większości przypadków sprawdza. Jednak czasem występują sytuacje
nietypowe - np. masz tylko ten przeterminowany wywoływacz, a zamówienie
i wysyłka kolejnego zajmie jakiś czas. W takim przypadku lepiej
jest po prostu wywołać próbkę, w rezultacie czego wiesz czy możesz
liczyć na ów przeterminowany wywoływacz. Czasem zdarza się zresztą,
że danego wywoływacza już od lat nie robią, więc pozostaje jedynie
sprawdzić próbką czy ów działa. Dotyczy to zwłaszcza wywoływaczy
pozytywowych, gdzie rzecz łatwo sprawdzić nawet małym paskiem
światłoczułego papieru. Obecie zakończyłem pracę z dwudziestoletnim
Foton W-1 i jestem nawet zadowolony - ładna barwa strątu i ponad
półroczna trwałość roztworu zatężonego w czterokrotnie mniejszej
ilości wody.
Postępowanie zresztą zależy własnie od wywoływacza - np. nie
ośmieliłbym się z A-49 robić tego co Henry z D-76, czyli
wywoływać wielu błon w tym samym wywoływaczu z dłuższymi
odstępami między poszczególnymi błonami. A w D-76, czy W-17
takie postępowanie daje na tyle dobre wyniki, że można uzyskać
rezultat porównywalny z wywołaniem jednorazowym, o ile oczywista
odpowiednio przedłuży się czasy. Natomiast używany roztwór A-49
staje się nieobliczalny - może coś się wywoła, ale z dużym ziarnem,
bo reduktor ultradrobnoziarnisty się utlenił. Dlatego tam jedynym
sensownym stylem postępowania jest odlanie 100 ml na błonę
i rozcieńczenie ich do takiej ilości, by starczyło do obróbki.
Pisałeś jakiś czas temu w tym wątku o "usenet legend" - mimowolnie
sprawdziłem kolejną. W "Foto" i jakieś PRL-owskiej książce
fotograficznej podano, iż po tygodniu od naświetlenia na papierze
światłoczułym pozostaną niewielkie, albo żadne ślady obrazu
utajonego. Bawiąc się z papierem chlorobromowym wysokoczułym
Fomaspeed i Fomabrom stwierdziłem, iż nawet po pół roku od
ekspozycji obraz utajony wciąż można wywołać i będzie on
tylko trochę słabszy od naświetlonego i wywołanego natychmiast.
Fereby
--
Wysłano z serwisu OnetNiusy: http://niusy.onet.pl